Jak zawodowo projektować miasta?
Czy istnieje coś pomiędzy klasyczną architekturą a planowaniem przestrzennym? Kim właściwie jest projektant urbanistyczny i czym zajmuje się na co dzień? Co trzeba studiować, by wejść w ten zawód — i czy da się w Polsce na nim utrzymać?
W przedostatnim odcinku po polsku w tym roku i sezonie wracam do tematu, który jest mi niezwykle bliski — sam zaczynałem od gospodarki przestrzennej, niewiele wiedząc o tym, jak naprawdę projektuje się miasta, a później zostałem projektantem urbanistycznym i ukończyłem studia w tym kierunku. Doświadczenie pracy „pomiędzy” różnymi dyscyplinami ukształtowało moje podejście do urbanistyki — jako pracy wymagającej jednocześnie skali helikoptera i skali chodnika.
Rozmowa z Moniką Arczyńską, architektką i współzałożycielką A2P2 Architecture & Planning, pozwala zobaczyć ten zawód bez mitologii. Bez PR-owych wizji „projektantów przyszłości” i bez biurowego patosu. Zostajemy za to z rzeczywistością: pełną ograniczeń, napięć, negocjacji, błędów i małych zwycięstw — czyli z tym, jak naprawdę projektuje się miasta.
Projektowanie urbanistyczne - “coś” pomiędzy architekturą a planowaniem przestrzennym?
Kiedy pytamy studentów pierwszych lat architektury lub gospodarki przestrzennej, czym zajmuje się urbanista, odpowiedzi zwykle są nieprecyzyjne. „Czymś pomiędzy” — mówią jedni. „Takimi dużymi planami” — mówią inni.
To w gruncie rzeczy zaskakująco trafne intuicje. Urbanista w Polsce nie ma jednego, sztywno określonego profilu zawodowego. Nasz system prawny rozdzielił architekturę i urbanistykę na dwa osobne zawody, z osobnymi ustawami, procedurami i zakresem odpowiedzialności. A potem… zapomniał zbudować pomost między nimi.
Tymczasem miasta powstają właśnie pomiędzy:
– pomiędzy wizją architekta a możliwościami planisty,
– pomiędzy inwestorem a urzędem,
– pomiędzy warunkami technicznymi a potrzebami mieszkańców,
– pomiędzy tym, co na papierze, a tym, co realne.
W tej przestrzeni funkcjonuje urban designer — ktoś, kto rozumie procesy, skale i zależności, których nie widać na pojedynczym rzucie czy wizualizacji. Monika mówi o tym bardzo wprost: urbanistyka to zawód wieloskalowy, hybrydowy i głęboko procesowy. I dlatego nie mieści się ani w tradycyjnej architekturze, ani w tradycyjnym planowaniu.
Wcześniejszy odcinek o różnych obliczach gospodarki przestrzennej z prof. Wojciechem Dziemianowiczem (UW)
Jak powstało A2P2?
A2P2 nie zaczęło się od wielkiej ambicji ani spektakularnej wizji. Przeciwnie — jego początkiem była pragmatyczna decyzja. Po latach pracy w Irlandii i Holandii Arczyńska wróciła do Polski, ale nadal współpracowała z zagranicznymi biurami. Trzeba było to sformalizować, więc… zarejestrowała działalność.
To, co miało być wygodnym narzędziem do wystawiania faktur, stało się początkiem partnerstwa z Łukaszem Pancewiczem — planistą z doświadczeniem zdobytym w Dublinie, w kraju, w którym bez planera nie rusza żadna większa inwestycja.
Zderzenie doświadczeń architektonicznych i planistycznych okazało się impulsem do stworzenia pracowni, która nie projektuje budynków ani nie pisze planów miejscowych. Działa dokładnie w tej przestrzeni, której rynek wcześniej nie widział: w skali, która łączy wizję, strategię i przestrzeń. To właśnie dlatego A2P2 potrafi prowadzić projekty, które inni uważali za zbyt skomplikowane, zbyt „pomiędzy”, zbyt nieoczywiste.
Masterplan: dokument, którego w Polsce nie ma
Masterplan to coś więcej niż kolorowa mapa osiedla. To opowieść o tym, jak fragment miasta ma działać — w czasie, w przestrzeni, w relacji do ludzi i procesów. Aby go stworzyć, trzeba wiedzieć:
ile osób tu zamieszka,
jak zmieni się ruch,
czy szkoły i żłobki pomieszczą przyszłych mieszkańców,
jak będzie działać transport publiczny,
gdzie powstaną usługi,
jaką rolę ma pełnić zieleń,
jaką logikę mają przestrzenie publiczne.
W wielu krajach Europy masterplan jest oczywistym etapem procesu inwestycyjnego. Punktem, który poprzedza pozwolenia, decyzje, budowę. W Polsce przez lata nie miał żadnej mocy ani ram proceduralnych. Dlatego zderzenie było bolesne, kiedy A2P2 i Henning Larsen wygrali konkurs na masterplan Stoczni Cesarskiej w Gdańsku. Duńczycy pytali:
— W którym momencie urząd zatwierdzi masterplan?
— Jak wygląda procedura jego akceptacji?
— Jakie są kolejne etapy?
Odpowiedź była niewygodna:
w Polsce nie ma etapu „zatwierdzenia masterplanu”. Nie istnieje.
Ten dokument jest jedynie wizją — często najlepszą dostępną wizją — ale nadal tylko wizją. Nie ma mocy prawnej. Nie ma narzędzia wdrożenia. A jednak efekty pracy nad Stocznią Cesarską pokazały, jak bardzo brakowało w Polsce myślenia w tej skali — i jak bardzo inwestorzy zaczęli go potrzebować.
Stocznia Cesarska - Gdańsk | A2P2 z Henning Larsen, BBGK Sp. z o.o.
Dlaczego urban designerzy są dziś w Polsce potrzebni?
Jeszcze dekadę temu deweloperzy koncentrowali się głównie na budynkach: ładna architektura, dobra lokalizacja, „premium design”.
Dziś to już za mało. Rynek mieszkaniowy dojrzał — i zaczął premiować coś innego:
jakość przestrzeni publicznych,
dostępność usług,
sensowne połączenia piesze,
rekreację i zieleń,
integrację z miastem,
tożsamość miejsca.
Do tego dochodzi rosnąca presja regulacyjna, świadomość ekologiczna i potrzeba bardziej zrównoważonych strategii. Urban designer staje się kimś, kto nie rysuje budynku, ale rysuje warunki życia. Nic dziwnego, że coraz więcej inwestorów prywatnych zaczyna pytać o masterplany, o proces, o strategię. A nie tylko o wizualizacje.
ZPI jako narzędzie, które może zmienić wszystko
Rewolucją na polskim rynku jest ZPI — zintegrowany plan inwestycyjny. To procedura, która pozwala zmienić ustalenia planu miejscowego pod konkretny projekt, szybciej niż dotychczas i w sposób negocjowany.
Arczyńska widzi w nim realną szansę na:
aktualizację przestarzałych parametrów,
uwzględnienie nowych form mobilności,
dopasowanie inwestycji do lokalnego kontekstu,
tworzenie bardziej elastycznych i współczesnych rozwiązań.
Możliwe, że wkrótce ZPI staną się narzędziem nie tylko dla inwestorów, ale też dla samorządów — które dzięki nim mogłyby szybciej reagować na potrzeby mieszkańców.
Jak zostać projektantem przestrzeni?
Jedną z najciekawszych części rozmowy z Arczyńską jest jej obserwacja, że urbanistyka nie ma jednej ścieżki. Do zawodu prowadzi wiele dróg:
architektura,
gospodarka przestrzenna,
studia miejskie,
geografia fizyczna i GIS,
projektowanie krajobrazu,
kierunki interdyscyplinarne.
A2P2 świadomie łączy te kompetencje. Architekci uczą się GIS-u. Absolwenci gospodarki przestrzennej uczą się projektować przestrzenie publiczne. Każdy poszerza zakres — i dlatego pracownia potrafi prowadzić projekty, które wymagają myślenia „w poprzek”. Urban designer musi umieć czytać przepisy, rysować przestrzeń, analizować dane, negocjować z urzędem i rozmawiać z mieszkańcami. To zawód, który wymaga jednocześnie empatii i technicznej precyzji.
Dlaczego warto mówić o projektowaniu miast?
Bo w Polsce zawodowe „projektowanie miast” długo pozostawało poza radarem. Po jednej stronie była architektura — po drugiej prawo planistyczne. Pomiędzy? Przez lata niewiele. Dziś, kiedy miasta stają się coraz bardziej złożone, potrzebujemy ludzi, którzy potrafią łączyć fakty, skale, dyscypliny i ludzi. Którzy widzą miasto nie tylko jako przestrzeń, ale jako proces.
Monika Arczyńska mówi o tym bez złudzeń. Urbanistyka to:
nie spektakularne wizualizacje,
nie futurystyczne szkice,
nie viralowe koncepcje na Instagramie.
Urbanistyka to proces podejmowania decyzji, często trudnych, często niewidocznych. A jednak to one decydują o tym, jak będziemy żyć za pięć, dziesięć czy dwadzieścia lat.
A o tym, co można robić po gospodarce przestrzennej rozmawiałem w tym odcinku Q&A z absolwentami:
📚 Polecenia odcinka:
Edith Wharton — „Wiek niewinności”